FSO Warszawa M20 to brzmi dumnie
17 lutego 2024Choć to Fiat 126p, pieszczotliwie zwany „Maluchem” odpowiedzialny jest za zmotoryzowanie naszego kraju, to jednak nie on był pierwszym samochodem, produkowanym w Polsce po II Wojnie Światowej. To zaszczytne miano nosi FSO Warszawa M20.
Producent polskich zegarków, firmy Xicorr postanowiła przypomnieć ten fakt realizując projekt o nazwie FSO M20, który w pierwszej serii, zmaterializował się w aż 5 odsłonach, w tym 3 limitowanych. Prawie wszystkie modele wyprzedały się i postanowiono powrócić z nową odsłoną tego zegarka .
Samochód „Warszawa” produkowany był przez 22 lata począwszy od 1951r. Początkowo był realizowany na licencji i w oparciu o konstrukcję radzieckiego wozu M20 Pobieda (po ichniemu zwycięstwo). Szybko okazało się, że sowiecka konstrukcja posiada wiele wad, może nawet więcej niż zalet, więc projekt rozwijany był już przez nasze rodzime FSO.
Inaczej było z zegarkiem firmy Xicorr, który dzięki swojej nietuzinkowej urodzie, i dobrej jakości wykonaniu szybko zyskał rzeszę fanów, która zasiliła nim swoje kolekcje. Niektóre modele zegarka z pierwszej serii są dziś mocno poszukiwane a ich ceny znacznie przewyższają te z dnia sprzedaży. Na szczególną uwagę zasługują referencje: ze szwajcarskim mechanizmem ETA, oraz NORKA, której koperta została pokryta powłoką PVD imitującą stary mosiądz.
Nowe, znaczy jeszcze lepsze.
Kolejna odsłona zegarka FSO M20 zadebiutowała w 2023r. (czyli 11 lat od premiery) i od razu wzbudziła niemałe emocje, a to oznaczało, że zegarek został zaprojektowany zgodnie z duchem swojego pierwowzoru, ale dodano mu mnóstwo świeżości oferując cyferblaty w nieoczywistych kolorach.
Właśnie na kolorach chciałbym się skupić w pierwszej kolejności. O ile czasy głębokiego PRLu cechowała siermiężność i raczej czarnobiała rzeczywistość, o tyle projektantom drugiej odsłony „Warszawy” nie zabrakło odwagi przy doborze kolorystyki cyferblatu zegarka. Został on stworzony w 9 wersjach kolorystycznych, ale tylko o trzech z nich można powiedzieć, że są zwyczajne. Pozostałe 6 referencji cechuje niebanalna odwaga, która sprawia, że przyszły właściciel, nosząc zegarek na nadgarstku, będzie mógł poczuć się naprawdę wyjątkowo. Zresztą, gdy po raz pierwszy zobaczyłem całą gamę drugiej odsłony Xicorra FSO M20, pomyślałem sobie, że projektanci wykazali się brawurą graniczącą z… głupotą. Po jakimś czasie jednak zacząłem oswajać się z myślą, że mógłbym nosić zegarek z tarczą łączącą dwa odcienie różowego (po przejrzeniu tabeli kolorów uważam, że tarcza najbardziej odważnej odsłony zegarka M20.69 wyposażona została w zestaw kolorów magentowo – eozynowy). Zastanawiałem się jednak wciąż, kto oprócz mnie chciałbym nosić taki zegarek? Tym bardziej, że średnica samej koperty bez koronki to niemałe 42mm, co kieruje ten model raczej na męskie niż damskie nadgarstki. Po zajrzeniu na stronę Xicorra okazało się jednak, że właśnie ta wersja kolorystyczna sprzedaje się doskonale, co pokazuje, że odwaga projektantów trafiła w gusta odbiorców. Brawo i słowa uznania.
Pozostałe kolory z gamy „nietuzinkowych” są bardziej stonowane, co nie znaczy, że mniej odważne. Doskonale wygląda zestawienie błękitnego pierścienia okalającego grantową tarczą. Na olbrzymie słowa uznania zasługują także połączenia żywych kolorów pomarańczy, czy żółtego z ciepłym brązem. Fenomenalne zestawienia, nie tylko dla odważnych.
Pozostańmy nadal przy tarczy, bo Xicorr przygotował więcej niespodzianek związanych z cyferblatem. Z jednej strony projektanci zachowali jej bikolrowe malowanie. Z drugiej zaś strony zastosowali nowe rozwiązania optyczne, które uczyniły tarczę o wiele bardziej przestrzenną. Obserwujący ją mają wrażenie głębi uzyskanej grą kolorów i wyżłobionym 4 pierścieniom. To właśnie okręgi w różnych kolorach i fakturach zwężające się do osi tarczy powodują, że cyferblat zegarka przykuwa uwagę swoją trójwymiarowością.
Patrząc od strony koperty, tarcza rozpoczyna się największym ringiem, na którym znajdują się arabskie cyfry indeksów godzinowych. Na mniejszej, centralnej części tarczy zegarka znajdują się namalowane czarną farbą indeksy minutowe, a co piąty z nich jest naniesiony w formie niewielkiego koralika i wypełniony substancją świecącą. Projekt cyferblatu Xicorra FSO M20 do złudzenia przypomina zegar z deski rozdzielczej „Warszawy”. Rewelacyjnym rozwiązaniem, które powtórzono w nowej odsłonie zegarka, jest okno datownika ukryte w liczniku, który wskazuje datę 1951r. (start produkcji „Warszawy”). Natomiast data wyświetlana jest w kolejnym okienku, na ringu w kolorze czerwonym, tak jak kiedyś metry, które pokonywał szofer w swojej M20. Choć to rozwiązanie musi się podobać, to jednak funkcjonalność ustąpiła miejsca formie. Okienko daty jest na tyle małe, że z ledwością mieszczą się na nim dwie cyfry, przez co wskazanie daty, zwłaszcza po 9 dniu miesiąca jest mało czytelne.
Wskazówki są polerowane na wysoki połysk i przełamane wzdłuż dłuższej osi. Przy szybkim spojrzeniu można odnieść złudne wrażenie, że są szkieletowane. Ich wnętrze wypełnione jest substancją świecącą SupeLuminova. Wskazówka sekundnika, w zależności od modelu może mieć kolor czerwony lub czarny, i zakończona jest jasnym malowaniem .
Niestety luma, którą wykorzystano do wykończenia wskazówek oraz końcówki sekundnika nie świeci najlepiej. O ile jeszcze indeksy minutowe w formie kropelek, po naświetleniu, są widoczne w ciemności, tak wskazówki i końcówka sekundnika prawie w ogóle nie świecą i bardzo szybko tracą swoje „magiczne” właściwości.
Koronka, koperta, mechanizm, pasek…
Na słowa uznania zasługuje koronka umieszczona na godz. 4. Jest naprawdę duża, ale nie przesadnie wielka, przez co jest doskonale chwytna. Część koronki za którą chwytają nasze palce posiada wykończenie przypominające bieżnik opony, co tylko poprawia jest funkcjonalność ale też podbija estetykę. Dodatkowym smaczkiem jest logo firmy Xicorr umieszczone na płaskiej powierzchni koronki. Za takie podejście do tego niewielkiego, ale jakże ważnego elementu zegarka, jego projektantowi należą się słowa uznania. Pochwalić też należy księgowego, który licząc koszty, nie usunął propozycji swojego kolegi od deski kreślarskiej.
Koperta zegarka ma bardzo prostą, niezwykle spójną konstrukcję zamkniętą w 42mm okręgu. Patrząc na kopertę z boku, widzimy efekt kanapki, gdzie luneta i dekiel dociskają duży środkowy pierścień od którego odchodzą mocno nachylone ku dołowi uszy. Dzięki innemu spolerowaniu, wewnętrzny, znacznie szerszy pierścień odróżnia się wykończeniem i sprawia wrażenie ciemniejszego niż pierścienie lunety oraz dekla. Sam dekiel jest dokręcany i bardzo masywny, przez co sprawia wrażenie solidnego. Wygrawerowano na nim podstawowe informacje dotyczące modelu zegarka, jego nazwy, logo producenta, wodoszczelności oraz materiałów użytych do produkcji koperty (stal nierdzewna 316L) i szkła przykrywającego tarczę (szafir).
Koperta skrywa mechanizm Seagull TY2130 o automatycznym naciągu, pozwalający dokręcać sprężynę także przy pomocy koronki. Towarzyszy temu przyjemny opór i trochę mniej przyjemny dźwięk, przypominjący szelest. Koronka nie jest dokręcana, jednak zegarek posiada całkiem przyzwoity poziom wodoszczelności zdefiniowany przez producenta na 100m.
Całość dopełnia pasek, którego kolor uzależniony jest od wersji kolorystycznej cyferblatu. Zegarek otrzymujemy na pasku skórzanym (typu Rally) z charakterystycznymi dla motorsportu dużymi otworami biegnącymi wzdłuż jego osi. Jest naprawdę świetnie wykończony, posiada solidne przeszycia, których kolor także nawiązuje do tarczy zegarka. Klasyczne, solidne zapięcie, zostało ozdobione wygrawerowanym logiem firmy Xicorr.
Zegarek otrzymujemy w metalowym, czarnym opakowaniu, które przypomina skrzynkę narzędziową, w którą zapewne wyposażane były wszystkie Warszawy. Wewnątrz pudełka, prócz zegarka znajdziemy przyrząd do zmiany pasków, dodatkowy pasek kauczukowo-silikonowy z ciekawą fakturą, inną na rewersie i awersie. Wszystko umieszczone jest w ciekawej, miłej niczym zamsz w dotyku, formie.
Podsumowanie
Zegarek Xicorr FSO M20 to propozycja dla wszystkich fanów polskiej motoryzacji. Został zaprojektowany tak, aby na każdym kroku przy przypominać o swoim rodowodzie. Duże słowa uznania należą się dla projektantów, którzy postanowili skorzystać z pełnej gamy kolorów, i nie ograniczyli się wyłącznie do sztampowej czerni, granatu, czy szarości. Dzięki temu zegarek zyskał nowe oblicze i mimo sporych rozmiarów koperty z powodzeniem może stać się ozdobą także damskich nadgarstków.
3 plusy
– oryginalna kolorystyka tarczy
– dodatkowy pasek i przyrząd do zmiany pasków w zestawie
– bardzo dobrej jakości wykończenie szczegółów zegarka
3 minusy
– słabo świecąca luma
– dziwny, szeleszczący dźwięk dokręcania mechanizmu koronką
– zbyt małe okienko datownika