Spotkanie na głębokościach
12 stycznia 2023Są zegarki, które tworzone są z myślą o tym, aby wzbudzały emocje, a przechodzimy obok nich zupełnie obojętnie, ale są i takie, które nie wiedzieć dlaczego powodują szybsze cykanie naszych zegarkowych serc, choć nikt od nich tego nie oczekuje, ani nie wymaga. Dziś spotkamy się z właśnie z takim egzemplarzem. Zapraszam do recenzji „Vratki”, tym razem będzie to prawie legendarny i pożądany przez wielu nurek – „Klingert 1797”.
Ani nazwa tego czasomierza, ani cyfra w jego nazwie nie są przypadkowe. Odnoszą się wprost do najważniejszych wydarzeń w historii nurkowania oraz ściśle związane są z matecznikiem producenta zegarków, czyli Wrocławiem. To właśnie w Opatowicach, wsi oddalonej na milę od ówczesnego Breslau, Karl Heinrich Klingert, 24 czerwca 1797r. zaprezentował kompletny strój do nurkowania, w którym nurek, po zanurzeniu mógł się poruszać, oddychać i komunikować z otoczeniem. Całe wydarzenie zakończyło się powodzeniem, a że miało miejsce w sobotę, można przypuszczać, ze sukces został w należyty sposób uczczony.
Polski producent zegarków, Vratislavia Conceptum postanowił wskrzesić pamięć o odważnym i bezkompromisowym wynalazcy, tworząc swój pierwszy zegarek typu diver, i nadając mu nazwę Klingert 1797. Przyznam, że „Vratka” wykonała swoje zadanie z przytupem.
Do testów wziąłem zegarek w najlepszym, moim zdaniem, zestawie kolorystycznym, czyli miedzianą wkładką bezela oraz niebieskim ringiem okalającym tarczę. To połączenie świetnie wygląda. Do tego tarcza zegarka utrzymana jest w kolorze ciemnego brązu i posiada bardzo subtelny szlif słoneczny. Choć mam problemy z odróżnianiem kolorów, muszę przyznać, że to wszystko zostało idealnie dobrane.
Każdy specjalistyczny czasomierz, a przede wszystkim „nurek” powinien być wzorem czytelności, nie tylko na głębokości 200 metrów, bo taka jest wodoszczelność tego zegarka. Cyferblat zdobią nakładane indeksy w kształcie wydłużonych trapezów, wypełnione dobrej jakości lumą, otoczoną z trzech stron szczotkowaną stalą. Te drobne, lśniące detale nadają zegarkowi lekkości i elegancji, która znacznie wykracza poza nurkową funkcję czasomierza. W podobny sposób zostały wykończone wskazówki, godzinowa, która jest szeroka i posiada więcej substancji świecącej oraz smuklejsza (bo węższa i dłuższa) minutowa. Tutaj projektanci odeszli od rozwiązania zastosowanego przy indeksach. Luma wskazówek została otoczona niebieskim tworzywem, w tym samym kolorze, co ring wokół tarczy. W ten sposób dopełniono projektu cyferblatu. Co do wskazówki sekundowej, to można przyjąć, że jest ona jedynie estetycznym dodatkiem. Została pokryta jasną farbą, i zakończona kwadracikiem. Został on wypełniony substancją luminescencyjną i jest na tyle subtelny, że w dziennym świetle prawie niewidoczny. Dopiero po naświetleniu, ten niewielki kwadracik pokazuje swoją moc i magię, wędrując po tarczy, jakby był zawieszony w powietrzu. Zupełnie jak satelita płynący po orbicie ziemi.
Olbrzymie słowa uznania należą się twórcom zegarka za zastosowaną substancję luminescencyjną. Świeci ona doskonale i po naświetleniu trzyma naprawdę długo. Śmiało mogę stwierdzić, że zegarek ma dwa oblicza, to za dnia, które cieszy oko zestawem kolorów oraz to w ciemności, które swą bezkompromisową czytelnością podkreśla funkcjonalność Klingerta 1797. Na tarczy nie pojawia się okno daty, co jednoznacznie definiuje przeznaczenie zegarka. Świetne rozwiązanie, które zasługuje na wyróżnienie.
Cyferblat uzupełniono logiem Vratislavia Conceptum, umieszczonym w jego północnej części. Pomiędzy osią wskazówek, a godziną szóstą, widzimy rysunek syreny w towarzystwie napisów informujących nas o zastosowanej formie naciągu mechanizmu oraz maksymalnej wodoszczelności.
Nie ma nurka bez bezela. W przypadku Klingerta bezel jest i to jeszcze jaki… Cały obrót ringu wymaga 120 przyjemnie brzmiących kliknięć. Bezel obraca się wyłącznie w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, i posiada niewielki ruch wsteczny, jednak wyłącznie w ramach jednego kliknięcia. Po ustawieniu oczekiwanego położenia, bezel pozostaje nieruchomy.
Bezel wykończono metalową wkładką, w kolorze miedzianym, która została uzupełniona gęstą siecią indeksów, wypełnionych lumą. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że zegarek w ciemności, po naświetleniu lumy prezentuje się naprawdę zjawiskowo, a jego wskazania są bardzo czytelne. Dla poprawy funkcjonalności, bezel posiada nacięcia w miejscu chwytnym, jednak są one dosyć subtelne i w niewielkim stopniu pomagają w jego obsłudze. Można by rzecz, że bardziej wyglądają niż są użyteczne.
Koperta zegarka składa się w przeważającej mierze z elementów lśniących. Boki koperty są polerowane na wysoki połysk i tworzą jednolitą powierzchnię. Nie ma tutaj żadnych zbędnych udziwnień. Gdy patrzymy na kopertę z góry, widzimy niewielkie powierzchnie uszu, które zostały zmatowione i współgrają z zewnętrznymi wyszczotkowanymi ogniwami bransolety. Koperta została wykończona koronką z logiem producenta. Jest ona oczywiście dokręcana. Obsługa tej czynności wymaga użycia siły i moim zdaniem powinna być bardziej komfortowa. Wynika to z rozmiarów koronki, która jest stosunkowo mała. Koperta Klingerta 1797 mierzy 42mm. Zegarek mimo swoich rozmiarów, i prostych uszu, dobrze leży na nadgarstku. Jednym słowem nie wygląda na przedstawiciela większych zegarów. Klingert 1797 może okazać się miłym zaskoczeniem dla osób, które czują się komfortowo na nadgarstku z mniejszymi zegarkami, ale jednak chciałyby posiadać czasomierz o większej średnicy koperty.
Zegarek wyposażony jest w bransoletę składającą się z 5 ułożonych w poziomie elementów. W jednym rzędzie, dwa skrajne ogniwa są zmatowione, natomiast trzy elementy środkowe są wypolerowane na wysoki połysk. Wygląda to naprawdę dobrze. Niestety między ogniwami jest zbyt dużo przestrzeni, przez co bransoleta pracuje, co słychać i czuć. Na duży plus, trzeba zaliczyć jednak to, że ogniwa bransolety są wykonane w całości ze stali, a na minus, że jej regulacja wymaga wybijania pinów. Śruby poprawiłyby funkcjonalność.
Zegarek wyposażony jest w zapięcie klamerkowe. By je uwolnić, należy najpierw odbezpieczyć mała klamrę, następnie nadusić dwa przyciski, a dopiero w trzecim, ostatnim kroku, odbezpieczyć większą klamrę, na której znajduje się eleganckie logo VC ujęte w niewielką ramkę. Zapięcie budzi zaufanie, jest wykonane z solidnego kawałka zmatowionej stali i nie powinno zawieść w żadnej sytuacji, nawet podczas nurkowania.
Na deser zostawiłem dekiel, który zakończy recenzję Klingerta 1797. Projektanci zegarka zadbali o to, abyśmy mogli wyobrazić sobie nurka, który w 1797r, w odmętach Odry, który testował skafander do nurkowania wymyślony i wykonany według projektu Klingerta. Na deklu laserowo wygrawerowano owego szczęśliwca, który z tasakiem w dłoni stawia pierwsze kroki na dnie rzeki, rozpoczynając nową erę w historii światowego nurkowania.
Przyznaję, że Klingert 1797r. wpadł mi w oko już jakiś czas temu i mimo kilku niedociągnięć, jest naprawdę świetną propozycją dla osób poszukujących specjalistycznego zegarka na co dzień. Jest na tyle uniwersalny, że można go nosić zarówno do pracy, jak i podczas wizyty u cioci na imieninach. Ma w sobie mnóstwo wdzięku i frywolności. Jest naprawdę dobrze wykonany i ma jeszcze jedną zaletę, o której bez wątpienia należy wspomnieć. Cena. W tym przedziale cenowym, trudno znaleźć lepszą propozycję. Myślę, że Klingert 1797 to idealne rozwiązanie dla osób, które poszukują swojego pierwszego zegarka lub dla tych, którzy jeszcze w swojej kolekcji nie posiadają nurka z prawdziwego zdarzenia.
Za niewiele ponad 2000zł otrzymujemy deskdivera z wodoszczelnością na poziomie 200 metrów, który napędzany jest niezłomnym mechanizmem Miyota 9015, zapewniającym zegarkowi maksymalnie 42h nieprzerwanej pracy, do tego bransoleta typu Jubilee 22mm z pełnymi ogniwami.
Zegarek jest limitowany do 100 egzemplarzy, co nie jest bez znaczenia, zwłaszcza przy pierwszych seriach danego modelu. Być może nie będzie zyskiwał na wartości w zawrotnym tempie, ale jeśli komuś uda się go zachować w dobrym stanie, w swojej kolekcji, będzie mógł w przyszłości liczyć przynajmniej na zwrot ceny zakupu.
3 zalety
Świetne zestawienie kolorystyczne
Doskonała substancja luminescencyjna BG W9, która w ciemności świeci w nieskończoność w kolorze niebieskim
Niezwykła czytelność zegarka
3 wady
Bransoleta na piny
Bezel z pracą wsteczną
Przerwy pomiędzy ogniwami w bransolecie.