Dlaczego lubimy otaczać się przedmiotami?

7 grudnia 2022 Wyłączono Przez admin

Część z nich darzymy szczególną estymą i przekazujemy je z pokolenia na pokolenie. Nawet jeśli przedstawiają niewielką wartość materialną, lub utraciły swoje właściwości, to jednak tworzą naszą historię i towarzyszą kolejnym generacjom.

Szczególne miejsce, w naszych domach i sercach, zajmują zegarki. Zapewne wielu z Was pamięta swój pierwszy czasomierz. Myślę o tych, które przekazał Wam tata lub dziadek, opowiadając przy tym ciekawą historię.

Właśnie dlatego lubimy zegarki, ponieważ praktycznie zawsze związana jest z nimi jakaś historia. Jeśli nie mają za sobą kilkudziesięciu lat tradycji, to producenci, tworząc je, starają się upamiętnić jakieś szczególne wydarzenie, czy osiągnięcie, które zmieniło historię w mniejszym lub większym stopniu.

Bohater dzisiejszego testu, to Gerlach CWS T1 Black Silver. Polski producent zegarków, w tym przypadku sięgnął do historii polskiej motoryzacji, a bezpośrednią inspiracją była chęć upamiętnienia samochodu CWS T1.

Automobil powstawał w Dwudziestoleciu Międzywojennym, i był efektem pracy inżynierów z Centralnych Warsztatów Samochodowych w Warszawie. Szacuje się, że od 1927r. powstało około 800 sztuk tej limuzyny, którą można było kupić w kilku wersjach nadwozia. CWS T1 wyróżnił się tym, że można było go rozłożyć i złożyć za pomocą jednego klucza. Jednak ważniejsze było to, że mówimy tutaj o pierwszym aucie całkowicie skonstruowanym i wyprodukowanym w Polsce!

Do dzisiejszych czasów nie zachował się ani jeden oryginalny egzemplarz tego wyjątkowego samochodu, dlatego uważam, że Gerlach wpadł na doskonały pomysł, aby upamiętnić powstanie i istnienie tego automobilu.

Dzisiejszy test odpowie nam być może na pytanie, ile awangardy oraz nowatorskich rozwiązań, które cechowały rodzącą się polską niepodległość oraz gospodarkę udało się uchwycić w zegarku Gerlach CWS T1.

 

Zacznijmy od początku

Producent zaskakuje nas już od samego początku. Zegarek zapakowany jest w niezwykle gustowne lakierowane na wysoki połysk drewniane pudełko. Rozmiar pudełka każe sądzić, że w jego wnętrzu czeka na nas moc niespodzianek. I tak jest w rzeczywistości. Po naciśnięciu złotego guzika i uchyleniu wieczka, Gerlach zaprosił mnie do swojego świata, którego wcześniej nie znałem, a który okazał się nad wyraz bogaty i nieoczywisty. Ircha, materiałowe opakowanie podróżne na zegarek, przyrząd do zmiany pasków, oraz bransoleta typu mesh. Tym zestawem można byłoby obdarować przecież niejeden zegarek, a to nie wszystko. We wnętrzu pudełka znalazłem jeszcze coś, co sprawiło, że zaniemówiłem. Gerlach oferuje nam dodatkowy transparenty dekiel! RE-WE-LA-CJA. Pierwsze co zrobiłem to zamieniłem standardową „pokrywkę” na tę przezierną i mogłem cieszyć się widokiem „silnika” zegarka Gerlach CWS T1.

Podsumowując, tę część testu, jest bogato i wytwornie, niczym na przedwojennym warszawskim Krakowskim Przedmieściu.

Akcesoria i zegarek

Obok tych wszystkich akcesoriów, które znalazłem w pudełku, dumnie prezentuje się sam zegarek. Pierwszy rzut oka i już wiedziałem, że mam do czynienia z urządzeniem nietuzinkowym. Po wyjęciu zegarka z pudełka i zdjęciu go z poduszki pierwsze, co rzuca się w oczy to kształt koperty oraz… wskazówki. Projektanci zegarka, tworząc urządzenie nie szukali kompromisów i można powiedzieć, że poszli pod prąd. Niczym twórcy II Rzeczypospolitej, wbrew okolicznościom, budując Gdynię, czy Centralny Okręg Przemysłowy.

Koperta w stylu bullhead, w dzisiejszych czasach to raczej niestandardowe rozwiązanie. Stanowi jednak doskonałe opakowanie dla zegarka i zapewne sprowokowała projektantów, by czasomierz wyglądał, tak jak wygląda. Chcę powiedzieć wyraźnie, że koncepcja i projekt zegarka stanowią spójną całość.

Nigdy wcześniej nie nosiłem na nadgarstku zegarka z kopertą bullhead. Cechą charakterystyczną takiego rozwiązania jest umieszczenie koronki oraz puszerów (mamy do czynienia z chronografem) na górze koperty, w jej północnej części. Ma to swoje plusy, a jednym z nich jest niewątpliwie to, że nie ma szans, żeby koronka wbiła się w grzbiet dłoni 😊. Poza tym, taki projekt koperty wymusza jej  charakterystyczny kształt. Patrząc z boku, koperta przypomina korpus czołgu z wieżyczką, tylko bez lufy. Umieszczenie zestawu sterującego na godzinie 12 sprawia, że w tej części koperta jest wyraźnie szersza niż na godzinie 6. To wrażenie spotęgowane jest, a być może właśnie świadomie wywołane, linią koperty lug-to-lug, która jest awangardowo, by nie napisać odważnie wyprofilowana, niczym przedni błotnik w samochodzie CWS T1. Fenomenalny dizajnerski zabieg. Dzięki niemu profil koperty jest wielowymiarowy, a koronka i puszery znajdują się w lunecie, czyli zasadniczej części koperty, której boki oraz przetłocznia są wypolerowane na wysoki połysk.

Część chwytna koronki zegarka posiada drobne nacięcia, które sprawiają, że wygląda jakby była wykonana z diamentu. Zdecydowanie poprawia to jej funkcjonalność, zmniejszając poślizg, przy operowaniu nią. Koronka, która jest sygnowana lśniącym logiem Gerlacha ukryta jest pomiędzy puszerami, niczym głowa pomiędzy muskularnymi ramionami Stanisław Radwana (Pudzianowski międzywojennej Polski). Puszery także są wypolerowane na wysoki połysk, co stanowi pewną przeciwwagę dla zmatowionej powierzchni koronki, na której dumnie lśni logi marki Gerlach.

Projekt koperty jest wysoce przemyślany i elegancki, co jednoznacznie pokazuje, że obcujemy z wysokiej klasy „garniturowcem”. Kolejne rozwiązania projektantów, tylko podkreślają „wieczorowy” charakter zegarka.

W srebrnej, prawie kwadratowej kopercie o szerokości 38mm ukryta została tarcza, którą od świata zewnętrznego oddziela szafirowe szkło, w okrągłym kształcie. Szkło otulone jest niewielką płaską powierzchnią koperty, która jedynie w tym miejscu jest wyszczotkowana. Pod szkłem znajduje się kruczoczarna tarcza, która przykuwa wzrok detalami.

Tarcza idealnie dopełnienia formę całego zegarka, choć myślę, że bez obaw można stwierdzić, że stanowi jego siłę przewodnią i to od niej rozpoczyna się przygoda z tym zegarkiem. Proste linie, dekadencka czcionka i minimalizm, tak najkrócej można byłoby scharakteryzować to co dzieje się pod szkłem zegarka. Ale po kolei… Zegarek jest chronografem, co widać na pierwszy rzut oka. Na tarczy dominują dwie subtarcze. Na godzinie 6 znajduje się tarczka sekundnika, a na 12 zlokalizowano subtarczę minutową. Całość tej komplikacji dopełnia stojąca na baczność, niczym przedwojenny oficer na porannym apelu, wskazówka sekundnika chronografu, która jest smukła na całej swojej długości, z wyjątkiem, krótkiej przeciwwagi, przypominającej pióro wiosła szalupowego. Na uwagę zasługują wskazówki główne, czyli minutowa i godzinowa, które różni jedynie rozmiar. Ich cechą charakterystyczną jest ażurowe wykończenie. Miejsce centralne wskazówek, które w większości przypadków wypełnia luma, tutaj pozostawiono puste. Jest to bardzo kunsztowne rozwiązanie, która nadaje wskazówkom ponadczasowej lekkości.

Rozwiązania zastosowane na tarczy cieszą oko, ale głównie w dzień. Brak światła sprawia, że tarcza staje się nieczytelna. Raz, po zmierzchu, zdarzyło mi się błędnie odczytać godzinę, gdy próbowałem złapać choćby odrobinę miejskiego światła, pomyliłem wskazówkę sekundnika chronografu z minutową i gdzieś zniknęło mi pół godziny. Na szczęście, w porę się zorientowałem. Czy to oznacza, że zegarek jest niefunkcjonalny. Zdecydowanie nie. Jednak są warunki, w których czuje się niekomfortowo. Dlatego dobrze go zabierać w miejsca, w których jest szansa, że światło będzie miało okazję choćby w niewielkim stopniu poflirtować ze złotymi wskazówkami. Wtedy robi się naprawdę elegancko. Zwłaszcza jeśli dokładnie przyjrzymy się indeksom, które są nakładane w formie cyfr arabskich o bardzo ciekawej czcionce. Niby nic nadzwyczajnego, jednak pewien szczegół przykuwa uwagę uważnych obserwatorów. Otóż cyfry od 4 do 8 są ustawione do góry nogami. Pierwszy raz spotkałem się z takim nietuzinkowym rozwiązaniem. Zastanawiam się dlaczego projektanci zegarka zdecydowali się na taki zabieg. Odnalazłem nawet zdjęcia deski rozdzielczej samochodu CWS T1, który posiadał zegar, jednak tam cyfry ułożone były „normalnie”. Być może ktoś z Was będzie znał wyjaśnienie tej małej zagwozdki. Tarczę uzupełniają jeszcze nazwa producenta na godz. 9 oraz nazwy modelu i zastosowanych komplikacji oraz mechanizmu na godzinie 3. Napisy zostały nadrukowane, i są idealnie widoczne ponieważ posiadają biały kolor i doskonale interferują z kolorem tarczy, dokładnie tak samo jak cyfry na subtarczach.

Po przeciwległej stronie tarczy znajduje się dekiel, który jest zakręcany. Ten, w który standardowo jest wyposażony zegarek, jest pełny i zawiera rysunek supereleganckiej limuzyny. To jest właśnie CWS T1! Piękna maszyna. Na nietransparentnym deklu znajdują się jeszcze podstawowe informacje takie jak, nazwa producenta, model zegarka, rodzaj zastosowanej stali, głębokość „brodzenia”. Ten chronograf może zanurzyć się do głębokości 100m! Tak więc współcześni gentelmani nie muszą martwić się o to, że zaleją go przy tak poważnych czynnościach jak zmywanie naczyń, a będą mogli nawet zabrać go na myjnię…

Gdy pozachwycałem się pełnym deklem, przyszedł czas na uruchomienie domowego zestawu zegarmistrzowskiego i wymianę „pokrywy silnika” CWS T1. Wiedziałem, że zegarek napędza niezawodny i niezłomny Sea Gull kaliber ST1901 w klasie AAA. Co oznacza, że to jest to najwyższa możliwa wersja wykończenia tego werku z mechanicznym naciągiem, zapewniającym 48h rezerwę chodu. Przyznam, że długo przyglądałem się temu mechanizmowi, który budzi tak wiele skrajnych emocji wśród zegarkowych „frików”. Stawiam żołędzie przeciwko kasztanom, że konstruktorzy CWS T1 w 1927r. nie wyobrażali sobie, że jakakolwiek cześć ich samochodu mogłaby pochodzić z Państwa Środka. Minęło niecałe 100 lat, i producenci zegarków na dorobku, tacy jak Gerlach, chcąc stworzyć czasomierz w cenie, która będzie akceptowalna przez potencjalnych użytkowników, musieli poszukać kompromisów. Gerlach zrobił to jednak w najlepszy możliwy sposób. Dla zegarkowych ortodoksów przewidziano możliwość przysłonięcia werku, pełnym deklem. Dla miłujących zegarki prawdziwie, przygotowano transparentną „maskę” spod której dziarsko mrugają do nas niebiesko pomalowane śrubki. Mostki zostały ozdobione quasi genewskimi pasami, a wszystkie ruchome koła zostały wykonane w kolorze złotym. Ferii barw dopełniają kamienie w kolorze rubinowym. Można się pozachwycać. Albo spuścić zasłonę milczenia. Co kto woli.

Meta / Finish

Nie wiem, czy któryś z CWS T1 brał udział kiedykolwiek w wyścigu, choćby ulicami Warszawy, ale wiem, że każdy test powinien zakończyć się podsumowaniem.

Trudno jest mi ocenić ten zegarek, ponieważ łączy on w sobie dwie moje pasje, czyli okres międzywojnia oraz motoryzację. Jednak postaram się wywiązać z mojego zadania najlepiej jak potrafię.

Czasomierz zdecydowanie może się podobać i robi wrażanie znacznie droższego niż jest. Miałem z nim mała przygodę w jednym salonów luksusowych zegarków w Krakowie. Wybrałem się z Gerlachem CWS T1 na krakowski rynek, by pooglądać znacznie droższe czasomierze. Po zdjęciu Gerlacha z nadgarstka odłożyłem go na tackę. Sprzedawca od razu zwrócił na niego uwagę i wywiązała się między nami rozmowa, która brzmiała mniej więcej tak:

– Co to za zegarek? – spytał sprzedawca

– Gerlach CSW T1 – odrzekłem

– Ile kosztuje? – w głosie sprzedawcy wyczuwałem zainteresowanie.

– A na ile wygląda? – odbiłem piłeczkę

– Sprytnie – uśmiechnął się sprzedawca i popatrzył mi głęboko w oczy. Odwzajemniłem spojrzenie, po czym usłyszałem w odpowiedzi:

– 9000zł

Uśmiechnąłem się tajemniczo i zacząłem przymierzać zegarki. Sprzedawca wciąż przyglądał się Gerlachowi i ponowił pytanie o cenę.

– Jest znacznie, znacznie tańszy – odrzekłem.

Kontynuowaliśmy przyjemną rozmowę.

Cenę zegarka można sprawdzić na stronie www.zegarkizpolski.pl, jednak przy okazji tej sytuacji uświadomiłem sobie, że zegarki ocenia się … po okładce, a precyzyjniej po kopercie, a ta w przypadku Gerlacha CWS T1 robi piorunujące wrażenie. Wchodzi z drzwiami z futryną i nie pozostawia jeńców.

Zestawienie czerni ze złotem indeksów i wskazówek jest ponadczasowe i obroni się w każdej sytuacji. Do tego koperta w wysokim połysku i jej kształt typu bullhead, sprawiają, że naturalnym dodatkiem do tego zegarka wydaje się smoking, mucha i biała koszula oraz ścianka z fotoreporterami. Myślę, że gdyby Robert Lewandowski miał lepszych doradców, na gali wręczania Złotej Piłki 2022, pojawiłby się właśnie w zegarku Gerlach CSW T1 i zadał nie byle jakiego szyku.

Stwierdzenie, że zegarek jest wyłącznie „garniturowcem” to oczywiście dosyć duże uproszczenie, bo przecież zegarek ma sporo cech sportowych, jak choćby chronograf i ponadprzeciętna wodoszczelność, co upoważnia go do pojawiania się także w mniej oficjalnych okolicznościach. Gdybym miał użyć jednego słowa by opisać ten zegarek, to byłoby to słowo: elegancja.

Zegarek naprawdę może rozkochać w sobie właściciela i stać się początkiem przyjemniej kolekcji, lub czasomierzem, który będzie towarzyszył właścicielowi przez dziesiątki lat, a następnie będzie mógł być przekazany kolejnemu pokoleniu.

Gerlach CWS T1 posiada także wiele użytecznych rozwiązań i niezbędnych akcesoriów, dzięki czemu można go spersonalizować, prawie jak smartwatcha 😉. Wymiana czarnego, skórzanego paska na bransoletę typu mesh jest dziecinnie prosta, dzięki systemowi szybkiej zmiany oraz przyrządowi do wymiany pasków. To jest duży atut, ponieważ lubię pobawić się w zegarmistrza w domowym zaciszu.

Podsumowując, zegarek przypadł mi do gustu, a co do samej widoczności „do tyłu”, musicie ocenić ją sami. Ja bym brał i jeździł. Ciekawy jestem Waszych opinii o tym zegarku.